blog rowerowy

avatar Zetinho
Rellingen

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(20)

Moje rowery

MBike Renegade DSX 9248 km
Kelly's Salamander 13536 km
Lapierre Sensium 100 10256 km
Kettler Racer GT 1050 km
MBike Renegade 0.6 2378 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Zetinho.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Mazovia MTB Marathon - Mława

Niedziela, 22 sierpnia 2010 | dodano: 23.08.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 1200 (7)

Nareszcie suchy a nawet bardzo suchy maraton...no i miało być tak pięknie! Ale po kolei...

Podróż i dotarcie na miejsce:

Weekend w Mławie zapowiadał się słoneczny i bardzo ciepły co cieszyło, że w końcu wyścig odbędzie się w suchych warunkach! Dlatego też nie mogłem się doczekać startu.
Słoneczna, niedzielna pobudka to godz. 6.45, następnie tostowe śniadanko plus smaczne paróweczki z wody, które dały mi pełnego nasycenia:). Kolejnym etapem była podróż, która przebiegała spokojnie z relaksującą muzyką w tle...
Miasteczko Mazovii rozłożone było nad samym Zalewem „Ruda” gdzie przy tak zapowiadającym się gorącym dniu nie można było sobie wymarzyć lepszej bazy niż wyżej opisane. Dotarłem na miejsce o godz. 10ej, zatem miałem całą godzinę na przygotowanie się do startu...bez stresu, bez pośpiechu...


Wyścig:

Do ósmego sektora ustawiłem się ok. 10.50 zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. Atmosfera w sektorze bardzo miła i przyjazna w oczekiwaniu na start.
Strat pierwszego sektora punkt 11.00, kolejne ruszały w odstępnie 1 min. Zatem jakieś 8 min później znalazłem się na linii start/meta...odliczanie...3...2...1...Start! Ruszyliśmy...pierwsze ok. 1000m to lekki podjazd po asfalcie a następnie już zjazd do lasu. Mój plan zakładał aby zacząć spokojnie bez tzw. napinki...miałem jechać swoje i tak też zrobiłem.
Noga dobrze kręciła tego dnia a nawet śmiem napisać, że bardzo dobrze. Jak wspomniałem jechałem swoje ale dobrym stanowczym,równomiernym tempem bez szarpania i nie oglądania się na innych. Pierwszy bufet na 21km – nie zatrzymuje się, lekko zwalniam biorąc tylko od „bufetowych” butelkę wody, którą polewam kark oraz głowę przez kask aby schłodzić swoje ciało – słońce dawało się we znaki!
Mijają kolejne km trasy, która obfituje w liczne podjazdy i zjazdy...noga kręci żwawo i pewnie mimo wysokiej temperatury. 30km – myślę sobie: jest dobrze. 40km – dalej jest dobrze! Plan aby zacząć spokojniej niż zazwyczaj był strzałem w dziesiątkę! Na trasie wyprzedzam kolejnych zawodników z animuszem i chęcią walki! Od 41km zaczynam atakować na dobre – stromy, dosyć długi podjazd gdzie większość zawodników sznurkiem pchało rowery...a ja wymijam ich wszystkich kręcąc silnie na „młynku”. Uśmiecham się pod nosem bo wiedziałem, że ten dzień należy do mnie! Nie będzie kryzysów, noga nie przestanie kręcić i że jadę po najlepszy na swoje możliwości w tym sezonie wynik w Mazovii!!
43km!! – stało się!! Złapałem kapcia w tylnym kole!! Nagle to wszystko co miało stać się faktem legło w gruzach…tym bardziej, że nie miałem zapasowej gumy i pompki...tego dnia jechałem na żywioł bez plecaka z bukłakiem, w którym zawsze mam zapas. Musiałem zejść z roweru aby go tylko pchać...to co nadrobiłem zacząłem wręcz drastycznie tracić...wymijała mnie rzesza zawodników!! Pytałem ich co chwilę czy ma ktoś pożyczyć zapas i pompkę jednak słyszałem tylko „Przykro mi kolego, nie mam” Biegłem tak z rowerem ok. 1,5km tracąc nadzieje, że dojadę do mety...Nagle zatrzymał się zawodnik z nr 913 (Michał Niezgoda z MediaPrint Rally Team) – oddał mi swój zapas wraz z pompką!! Zabrałem się do szybkiej zmiany gumy...jednak pojawiły się problemy!! Pompka nie podawała dobrze powietrza do koła!! Masakra!! Szczęście w nieszczęściu dwóch bikerów z jednego teamu( nr startowy jednego z nich to chyba 1000) zatrzymało się nieopodal również z powodu awarii – pierwszy oddaje swoją „pompowniece” – nie działa – uszczelka nie trzymała! Dopiero podejście do trzeciej skutkuje sukcesem. Zakładam koło i ruszam z impetem! Cała akcja ze zmianą miała miejsce tuż przed drugim bufetem – ok. 10km przed metą. Ignoruję bufet pędząc ile sił do przodu...wyprzedzając jeszcze kilku może kilkunastu na ostatnich kilometrach.
Ok. 300m przed metą doszedł mnie z tyłu zawodnik z nr 593 a przed sobą miałem zawodniczkę (nr nie pamiętam) – siadłem jej na koło oglądając się za siebie wiedząc, że będę walczył na finiszu z 593. Był tuż za mną...zaczyna wyprzedzać...naciskam na „spdki”...wyrównujemy się jadąc ramie w ramie...593 zahacza o moją kierownicę czego skutkiem był strasznie wyglądający upadek...słyszę krzyki i jęki, pomyślałem, że człowiek się połamał...zwalniam, oglądam się za siebie jednak decyduje się zafiniszować wyprzedzając jeszcze zawodniczkę, która wcześniej siedziałem chwile na kole. Zaraz po przekroczeniu linii mety zsiadłem z roweru i pobiegłem w kierunku zawodnika, który upadł...na szczęście nic mu się nie stało a te jęki i krzyki były spowodowane ogromnymi skurczami, które uaktywniły się przy upadku. Niestety takie rzeczy się przytrafiają w ferworze walki…

Na mecie podziękowałem osobiście temu, który oddał mi swój zapas. Zgłosiłem to w biurze zawodów do nagrody Fair Play - Michał Niezgoda - mój wybawiciel otrzymał w nagrodę koszulkę od organizatora ;)


Wrażenia:

Wrażenia bardzo pozytywne mimo tego wszystkiego co mi się przytrafiło na trasie.
Z jednej strony cieszy bardzo dobra dyspozycja tego dnia z drugiej szkoda straconego czasu gdzie myślę, że było to na pewno ponad 15min a to jest bardzo wiele.
Oczywiście czuję rozczarowanie ale taki jest sport i nie wszystko da się przewidzieć.
Na pocieszenie awansowałem do 7 sektora…a mógł być 4?
Mimo wszystko i tak najlepszy wynik w tym sezonie w Mazovii.

Lokalizacja miasteczka była super! Trasa wyścigu bardzo fajna typowo interwałowa. Jedyny minus do lokalizacja drugiego bufetu – dopiero 10km przed metą. Powinien być zdecydowanie bliżej.

Po posiłku regeneracyjnym, pysznym cieście, soczystych pomarańczach gdzie to wszystko czekało na zawodników nadszedł czas na upragnioną kąpieli w Zalewie ;)
Następnie powrót do Warszawy.

Czas i wyniki:

Dystans: 55km
Czas: 2:51:36
Mega M2 - 112
Mega OPEN – 399

Klasyfikacja Generalna Głowna M2 – 209/558
Klasyfikacja Generalna Mega M2 – 173/523


...in action






Przed podróżą...






Zalew Ruda w pełnej krasie
Rower:Kelly's Salamander Dane wycieczki: 55.00 km (55.00 km teren), czas: 02:51 h, avg:19.30 km/h, prędkość maks: 49.12 km/h
Temperatura: HR max:189 ( 97%) HR avg:169 ( 87%) Kalorie: 2145 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

K o m e n t a r z e
A jadna white:)
limess
- 07:12 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj
Życie moi drodzy...życie ;]
Mimo tego wszystkiego moje morale podskoczyły do góry bo przekonałem się,że stać mnie na dobrą jazdę...
Zetinho
- 06:35 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj
A wystarczyła taśma, aby przyczepić oponę do roweru. Ale cóż zdarza się, co cię nie zabije to cię wzmocni. No i brawo dlatego kolegi od zapasowej "gumy"
Nielat
- 21:36 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
Nie pierwszy i zarazem nie ostatni Twoj start...zawsze warto zdobywać nowe doświadczenia...i uczyć się...Z takiego pechu mozna wyciągnąć bardzo dużo wniosków i ważnych uwag na przyszłość.
limess
- 14:47 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
Damian...warto, warto...polak mądry po szkodzie ;)
Jacek pucowanko było na dzień przed startem. Nie wypada przecież z brudną maszyną stanąć na starcie ;)
Zetinho
- 10:27 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
pech to pech ale rower wygląda na nieźle umyty.
viatrak
- 17:18 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dziki
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]