- Kategorie:
- Na ostrym kole.28
- Obciążenie.162
- Rekreacyjnie.45
- Siłownia.18
- Spinning.14
- To i owo.5
- Trenażer.56
- Trening.573
- Trening Stacjonarny.63
- Wyścigi - Szosa.9
- Zawody MTB.48
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2010
Dystans całkowity: | 526.54 km (w terenie 204.89 km; 38.91%) |
Czas w ruchu: | 23:01 |
Średnia prędkość: | 22.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.41 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (88 %) |
Suma kalorii: | 18948 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 43.88 km i 1h 55m |
Więcej statystyk |
HR max 99%
Czwartek, 13 maja 2010 | dodano: 14.05.2010Kategoria Trening
Obciążenie: 270 (3)
Temperatura: HR max:193 ( 99%) HR avg:151 ( 79%) Kalorie: 1293 (kcal)
Rower:Kelly's Salamander
Dane wycieczki:
40.91 km (0.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:27.27 km/h,
prędkość maks: 55.49 km/hTemperatura: HR max:193 ( 99%) HR avg:151 ( 79%) Kalorie: 1293 (kcal)
Rozruch po okolicy.
Wtorek, 11 maja 2010 | dodano: 12.05.2010Kategoria Rekreacyjnie
Obciążenie: 115 (2)
Temperatura: HR max:180 ( 94%) HR avg:131 ( 68%) Kalorie: 649 (kcal)
Rower:Kelly's Salamander
Dane wycieczki:
22.98 km (0.00 km teren), czas: 00:57 h, avg:24.19 km/h,
prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura: HR max:180 ( 94%) HR avg:131 ( 68%) Kalorie: 649 (kcal)
Obciążenie tygodniowe - tydzień nr 18
Niedziela, 9 maja 2010 | dodano: 12.05.2010Kategoria Obciążenie
Obciążenie tygodniowe
Tydzień 18: 1605
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tydzień 18: 1605
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Legia MTB Maraton - Laski
Niedziela, 9 maja 2010 | dodano: 10.05.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 1240 (8)
Przygotowania:
Nie ukrywam, że w tym roku czułem się lepiej niż analogicznie w tym samym okresie roku ubiegłego, mimo listopadowej rekonstrukcji ACL lewego kolana. Spowodowane jest to tym, że dobrze przepracowałem rehabilitacje (siłownia, bieżnia i jazda na rowerze stacjonarnym). Dodatkowo więcej km już na rowerze w terenie w porównaniu do wiosny 2009. Dalej idąc tym wątkiem to na pewno było więcej samozaparcia, silnej woli i hartu ducha ;)
Podróż:
Budzik w telefonie nastawiłem na godz. 7:30 ale praktycznie już od godziny nie spałem twardym snem bo już w głowie miałem chyba dzisiejszy start;).
Wszystko już miałem przygotowane od popołudnia dnia poprzedniego (sprzęt, ciuchy, napoje, suplementy). Zatem pozostało tylko zjeść dobre śniadanie, na które zaserwowałem sobie makaron z pulpetami w sosie koperkowym:).Uwierzcie mi…pyycha :). Następnie wszystkie rzeczy zniosłem do samochodu oraz zamontowałem Kellysa na dach auta :).
Relaksująca muzyczka w środku, włączona nawigacja i bezstresowa jazda do Lasek na miejsce maratonu.
Na miejscu:
A na miejscu trwały końcowe przygotowania organizatorów gdy zajechałem do Lasek. Wszystko wyglądało bardzo dobrze i profesjonalnie..aż chciało się tam być. Miejsca na samochody było sporo więc na luziku i bez ścisku.
Było pochmurno ale ciepło…zapowiadało się na deszcz ale nie spadła ani jedna kropla przed startem i podczas samego wyścigu.
Jedyny minus to naprawdę wielkie komary latające dookoła szukające swoich ofiar :)
Później skupiłem się na własnej osobie czyli na przygotowaniach do startu…
Wyścig:
Start miał nastąpić o 11:00. Na lini startu ustawiłem się ok. godz. 10:45, gdzieś w czwartym bądź piątym rzędzie . Atmosfera dosyć luźna nawet przy której uciąłem sobie pogawędkę z bikerem z teamu Legion Warszawa. 2 min do startu…resetowanie licznika oraz pulsometru…napięcie wzrosło zdecydowanie…
Chwila wyczekiwania…i Start!!
Wszyscy ruszyli z „grubej rury”…300m w lini prostej a następnie skręt w lewo bezpośrednio do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Utrzymywałem dobre tempo i myślę, że do 7km byłem w pierwszej 30. A dlaczego do 7 km? No właśnie…bo na 7km musiałem stanąć. A dlaczego musiałem stanąć? To za chwilę…
Zaraz po starcie mój pęcherz zastrajkował…na każdej nierówności czyli praktycznie bez przerwy strasznie mnie uwierało…prościej pisząc musiałem się wysikać i to jak najszybciej!!
I dlatego musiałem stanąć na opisywanym wyżej 7km. Był to bardzo zły moment z tego względu, że na tym dystansie grupa kolarzy była jeszcze mocno zwarta i bikerzy jechali w dość bliskiej odległości od siebie. Zatem jak stanąłem i dosłownie sikałem pod jakimś drzewem, grupa ok 30 kolarzy dosłownie wyprzedziła mnie bez żadnej walki!! Myślałem, że nigdy nie skończę !! Ale na szczęście skończyłem, tylko po jakim czasie?:)
Wsiadłem na Kellysa i pognałem trasą przed siebie szukając wzrokiem mojego celu czyli bikerów, których miałem przed sobą. Wyprzedziłem kilku gdyż narzuciłem wysokie tempo podczas pościgu…następnie dojechałem do kolejnej dwójki nr 33 i chyba 117. Jechaliśmy razem przez dłuższy czas mając dobre tempo wyścigu…z nr 33 dobrze się współpracowało gdyż na płaskim każdy z nas wychodził na zmianę a 117? 117 ewidentnie jechał „na swoje” nie wychodząc na przód naszej trójki. Tempo mocne…na jednym z typowo interwałowych podjazdów moje tętno doszło do HR 186 – i był to mój max w tym wyścigu – Następnie doszliśmy kolejną grupkę …tempo dalej wysokie…pomyślałem, że tak dalej nie pociągnę dłużej, więc teraz ja musiałem jechać „swoje”. Odpuściłem…po jakimś czasie straciłem ich z zasięgu wzroku.
Do ok. 35km trasa była sucha natomiast im dalej tym bardziej mokro…nastał typowo bagienny teren z licznymi błotnistymi koleinami.
Od 43km odcięło mnie...nastąpił kryzys. Musiałem zwolnić i kręcić na bardziej miękkim przełożeniu. Pojawiły się również pierwsze oznaki skurczów…czyli za mało magnesu w organizmie. Wniosek? Musi nastąpić kuracja z dodatkowym dawkowaniem magnesu plus jakieś suplementy z tym składnikiem podczas następnego maratonu.
Meta:
Wpadłem na metę zadowolony mimo tej wpadki na 7km ;)
Satysfakcja jest tym większa gdy sięgam pamięcią kilka miesięcy wstecz do samej rekonstrukcji ACL a następnie ciężkiej i wytrwałej rehabilitacji po to by być na tym etapie na którym jestem teraz…
Wrażenia:
Wrażenia są bardzo pozytywne!:)
Nie ma porównania z Gryfem w woj. zachodniopomorskim, w którym ścigałem się w poprzednich sezonach.
Trasa po Kampinosie była świetnie przygotowana i oznakowana. Typowo interwałowa…wielkich górek nie było ale bardzo liczne krótkie podjazdy i zjazdy dały mocno we znaki.
Posiłki regeneracyjne bardzo smaczne...nagrody w losowaniu również atrakcyjne ale niestety nie miałem szczęścia czegoś wygrać;).
Sam Kampinoski Park Narodowy robi wrażenie. Piękny i malowniczy teren, który ma wiele do zaoferowania…
Wynik i czas:
Dystans 52km
Czas: 2:33:01
M2 - 12/30
OPEN - 51/128
Poniżej wybrane zdjęcia z maratonu...
Temperatura: HR max:186 ( 97%) HR avg:169 ( 88%) Kalorie: 2561 (kcal)
Przygotowania:
Nie ukrywam, że w tym roku czułem się lepiej niż analogicznie w tym samym okresie roku ubiegłego, mimo listopadowej rekonstrukcji ACL lewego kolana. Spowodowane jest to tym, że dobrze przepracowałem rehabilitacje (siłownia, bieżnia i jazda na rowerze stacjonarnym). Dodatkowo więcej km już na rowerze w terenie w porównaniu do wiosny 2009. Dalej idąc tym wątkiem to na pewno było więcej samozaparcia, silnej woli i hartu ducha ;)
Podróż:
Budzik w telefonie nastawiłem na godz. 7:30 ale praktycznie już od godziny nie spałem twardym snem bo już w głowie miałem chyba dzisiejszy start;).
Wszystko już miałem przygotowane od popołudnia dnia poprzedniego (sprzęt, ciuchy, napoje, suplementy). Zatem pozostało tylko zjeść dobre śniadanie, na które zaserwowałem sobie makaron z pulpetami w sosie koperkowym:).Uwierzcie mi…pyycha :). Następnie wszystkie rzeczy zniosłem do samochodu oraz zamontowałem Kellysa na dach auta :).
Relaksująca muzyczka w środku, włączona nawigacja i bezstresowa jazda do Lasek na miejsce maratonu.
Na miejscu:
A na miejscu trwały końcowe przygotowania organizatorów gdy zajechałem do Lasek. Wszystko wyglądało bardzo dobrze i profesjonalnie..aż chciało się tam być. Miejsca na samochody było sporo więc na luziku i bez ścisku.
Było pochmurno ale ciepło…zapowiadało się na deszcz ale nie spadła ani jedna kropla przed startem i podczas samego wyścigu.
Jedyny minus to naprawdę wielkie komary latające dookoła szukające swoich ofiar :)
Później skupiłem się na własnej osobie czyli na przygotowaniach do startu…
Wyścig:
Start miał nastąpić o 11:00. Na lini startu ustawiłem się ok. godz. 10:45, gdzieś w czwartym bądź piątym rzędzie . Atmosfera dosyć luźna nawet przy której uciąłem sobie pogawędkę z bikerem z teamu Legion Warszawa. 2 min do startu…resetowanie licznika oraz pulsometru…napięcie wzrosło zdecydowanie…
Chwila wyczekiwania…i Start!!
Wszyscy ruszyli z „grubej rury”…300m w lini prostej a następnie skręt w lewo bezpośrednio do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Utrzymywałem dobre tempo i myślę, że do 7km byłem w pierwszej 30. A dlaczego do 7 km? No właśnie…bo na 7km musiałem stanąć. A dlaczego musiałem stanąć? To za chwilę…
Zaraz po starcie mój pęcherz zastrajkował…na każdej nierówności czyli praktycznie bez przerwy strasznie mnie uwierało…prościej pisząc musiałem się wysikać i to jak najszybciej!!
I dlatego musiałem stanąć na opisywanym wyżej 7km. Był to bardzo zły moment z tego względu, że na tym dystansie grupa kolarzy była jeszcze mocno zwarta i bikerzy jechali w dość bliskiej odległości od siebie. Zatem jak stanąłem i dosłownie sikałem pod jakimś drzewem, grupa ok 30 kolarzy dosłownie wyprzedziła mnie bez żadnej walki!! Myślałem, że nigdy nie skończę !! Ale na szczęście skończyłem, tylko po jakim czasie?:)
Wsiadłem na Kellysa i pognałem trasą przed siebie szukając wzrokiem mojego celu czyli bikerów, których miałem przed sobą. Wyprzedziłem kilku gdyż narzuciłem wysokie tempo podczas pościgu…następnie dojechałem do kolejnej dwójki nr 33 i chyba 117. Jechaliśmy razem przez dłuższy czas mając dobre tempo wyścigu…z nr 33 dobrze się współpracowało gdyż na płaskim każdy z nas wychodził na zmianę a 117? 117 ewidentnie jechał „na swoje” nie wychodząc na przód naszej trójki. Tempo mocne…na jednym z typowo interwałowych podjazdów moje tętno doszło do HR 186 – i był to mój max w tym wyścigu – Następnie doszliśmy kolejną grupkę …tempo dalej wysokie…pomyślałem, że tak dalej nie pociągnę dłużej, więc teraz ja musiałem jechać „swoje”. Odpuściłem…po jakimś czasie straciłem ich z zasięgu wzroku.
Do ok. 35km trasa była sucha natomiast im dalej tym bardziej mokro…nastał typowo bagienny teren z licznymi błotnistymi koleinami.
Od 43km odcięło mnie...nastąpił kryzys. Musiałem zwolnić i kręcić na bardziej miękkim przełożeniu. Pojawiły się również pierwsze oznaki skurczów…czyli za mało magnesu w organizmie. Wniosek? Musi nastąpić kuracja z dodatkowym dawkowaniem magnesu plus jakieś suplementy z tym składnikiem podczas następnego maratonu.
Meta:
Wpadłem na metę zadowolony mimo tej wpadki na 7km ;)
Satysfakcja jest tym większa gdy sięgam pamięcią kilka miesięcy wstecz do samej rekonstrukcji ACL a następnie ciężkiej i wytrwałej rehabilitacji po to by być na tym etapie na którym jestem teraz…
Wrażenia:
Wrażenia są bardzo pozytywne!:)
Nie ma porównania z Gryfem w woj. zachodniopomorskim, w którym ścigałem się w poprzednich sezonach.
Trasa po Kampinosie była świetnie przygotowana i oznakowana. Typowo interwałowa…wielkich górek nie było ale bardzo liczne krótkie podjazdy i zjazdy dały mocno we znaki.
Posiłki regeneracyjne bardzo smaczne...nagrody w losowaniu również atrakcyjne ale niestety nie miałem szczęścia czegoś wygrać;).
Sam Kampinoski Park Narodowy robi wrażenie. Piękny i malowniczy teren, który ma wiele do zaoferowania…
Wynik i czas:
Dystans 52km
Czas: 2:33:01
M2 - 12/30
OPEN - 51/128
Poniżej wybrane zdjęcia z maratonu...
Rower:Kelly's Salamander
Dane wycieczki:
51.57 km (51.57 km teren), czas: 02:33 h, avg:20.22 km/h,
prędkość maks: 39.91 km/hTemperatura: HR max:186 ( 97%) HR avg:169 ( 88%) Kalorie: 2561 (kcal)
Pierwszy trening z pulsometrem...
Środa, 5 maja 2010 | dodano: 05.05.2010Kategoria Trening
Obciążenie: 364 (3,5)
Majówka przedłużyła mi się o jeden dzień...ale ten wolny czas spędziłem już w Warszawie ponieważ miałem bardzo miłego,sympatycznego i ładnego gościa ;)
Zatem kilka dni przerwy od kręcenia...
Nie mogłem się już doczekać treningu z tego tytułu, iż otrzymałem super prezent od mojej ukochanej rodziny...a mianowicie pulsometr :)
Zawsze chciałem kupić sobie to urządzenie ale jakoś nie wychodziło.
Pierwszy trening z pulsometrem wyglądał raczej spokojnie...dopiero się uczę aby dobrze go wykorzystywać w treningach.
W lesie bardzo mokro i grząsko w niektórych momentach...jak dalej będzie padać deszcze to w niedziele podczas maratonu będą bardzo ciężkie warunki i wówczas podczas wyścigu będę mógł sobie mówić pod nosem jak Karolak w Testosteronie: "Panie, to jest jakaś masakra..." :)
Poniżej Usher z utworem Guilty ;)
...
Temperatura: HR max:182 ( 95%) HR avg:144 ( 75%) Kalorie: 1337 (kcal)
Majówka przedłużyła mi się o jeden dzień...ale ten wolny czas spędziłem już w Warszawie ponieważ miałem bardzo miłego,sympatycznego i ładnego gościa ;)
Zatem kilka dni przerwy od kręcenia...
Nie mogłem się już doczekać treningu z tego tytułu, iż otrzymałem super prezent od mojej ukochanej rodziny...a mianowicie pulsometr :)
Zawsze chciałem kupić sobie to urządzenie ale jakoś nie wychodziło.
Pierwszy trening z pulsometrem wyglądał raczej spokojnie...dopiero się uczę aby dobrze go wykorzystywać w treningach.
W lesie bardzo mokro i grząsko w niektórych momentach...jak dalej będzie padać deszcze to w niedziele podczas maratonu będą bardzo ciężkie warunki i wówczas podczas wyścigu będę mógł sobie mówić pod nosem jak Karolak w Testosteronie: "Panie, to jest jakaś masakra..." :)
Poniżej Usher z utworem Guilty ;)
...
Rower:Kelly's Salamander
Dane wycieczki:
37.46 km (24.88 km teren), czas: 01:44 h, avg:21.61 km/h,
prędkość maks: 46.97 km/hTemperatura: HR max:182 ( 95%) HR avg:144 ( 75%) Kalorie: 1337 (kcal)
Obciążenie tygodniowe - tydzień nr 17
Wtorek, 4 maja 2010 | dodano: 04.05.2010Kategoria Obciążenie
Obciążenie tygodniowe
Tydzień 17: 2580
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tydzień 17: 2580
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Od Zalewu do Morza - replay
Sobota, 1 maja 2010 | dodano: 01.05.2010Kategoria Trening
Obciążenie: 876 (6)
I nastała upragniona majówka, którą spędzam nad morzem w Sztutowie :) Oczywiście zabrałem swojego Kellysa ze sobą, bo jakby inaczej ;)
Jednak wczorajsza podróż z Warszawy była istnym horrorem...korki,korki jeszcze raz korki i wypadek śmiertelny na krajowej "7". Korek spowodowany wypadkiem udało mi się ominąć bocznymi drogami przez pobliskie wioski...dobrze,że się ma CB Radio,GPS oraz głowę na karku;)
Dzisiaj pobudka godz. 10:) Trochę późno ale należało mi się:)Dalej...śniadanko i wyjazd na trening.
Warunki idealne...słonecznie i ciepło.
Dzisiejsza trasa prowadziła do Zalewu Wiślanego a stamtąd do morza gdzie lasem pomykałem niczym przecinak :)
Poniżej dwa zdjęcia z wypadu...
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1635 (kcal)
I nastała upragniona majówka, którą spędzam nad morzem w Sztutowie :) Oczywiście zabrałem swojego Kellysa ze sobą, bo jakby inaczej ;)
Jednak wczorajsza podróż z Warszawy była istnym horrorem...korki,korki jeszcze raz korki i wypadek śmiertelny na krajowej "7". Korek spowodowany wypadkiem udało mi się ominąć bocznymi drogami przez pobliskie wioski...dobrze,że się ma CB Radio,GPS oraz głowę na karku;)
Dzisiaj pobudka godz. 10:) Trochę późno ale należało mi się:)Dalej...śniadanko i wyjazd na trening.
Warunki idealne...słonecznie i ciepło.
Dzisiejsza trasa prowadziła do Zalewu Wiślanego a stamtąd do morza gdzie lasem pomykałem niczym przecinak :)
Poniżej dwa zdjęcia z wypadu...
Rower:Kelly's Salamander
Dane wycieczki:
51.44 km (37.32 km teren), czas: 02:26 h, avg:21.14 km/h,
prędkość maks: 42.89 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1635 (kcal)