blog rowerowy

avatar Zetinho
Rellingen

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(20)

Moje rowery

MBike Renegade DSX 9248 km
Kelly's Salamander 13536 km
Lapierre Sensium 100 10256 km
Kettler Racer GT 1050 km
MBike Renegade 0.6 2378 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Zetinho.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody MTB

Dystans całkowity:1752.91 km (w terenie 1752.91 km; 100.00%)
Czas w ruchu:81:10
Średnia prędkość:21.60 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:4524 m
Maks. tętno maksymalne:202 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (94 %)
Suma kalorii:69493 kcal
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:37.30 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Mazovia MTB Marathon - Ełk

Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 1180 (7)

Miała być walka o dobre miejsce...a wyszło najgorzej jak tylko mogło!

Nie będę się rozpisywał...napiszę tylko, że złapałem dwa razy gumę gdzieś w połowie dystansu na 3 kilometrach, jedna pompka nie działała, druga też nie a trzecia się zepsuła później!
Na co Ci zawodnicy wożą niedziałające pompki a później dają taką potrzebującemu?!
Nie wiem...to była jakaś zmowa przeciwko mnie?
Walczyłem jakieś 40min zanim udało się napompować koło...a efekt jest taki, że przyjechałem na szarym końcu!!


Fatalna passa trwa od trzech ostatnich maratonów...już mam tego dość.

Dystans: 55km
Czas: 2:48:33
Mega M3 – 136/141
Mega Open – 358/371
Utrzymany sektor nr 4
Czas zwycięzcy kat. Na dystansie Mega: 1:44:37
Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 55.00 km (55.00 km teren), czas: 02:48 h, avg:19.64 km/h, prędkość maks: 46.20 km/h
Temperatura: HR max:182 ( 93%) HR avg:170 ( 87%) Kalorie: 2034 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Mazovia MTB Marathon - Supraśl

Niedziela, 31 lipca 2011 | dodano: 01.08.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 1730 (9)

W ostatnim czasie noga podawała dobrze, czułem się również nienajgorzej więc byłem nastawiony do maratonu pozytywnie.
Jednakże kilka dni przed akcją Supraśl podczas treningu WKK miałem poważną wywrotkę. Po krótce opisałem to tutaj:
Dzień przed startem wydawało się, że wszystko jest już ok...

Wyścig:
Piętnaście minut przed startem ustawiłem się w 3 sektorze.
Trasa początkowo płaska i szybka jednakże z każdym pokonywanym kilometrem stawała się coraz bardziej trudniejsza i wymagająca. Na płaskich odcinkach próbowałem łapać się do jakiejś grupki co by nie pracować samemu no i udawało się to wykonać. W połowie dystansu zaczęło mi się kręcić nienajlepiej – noga nie podawała dobrze a na dodatek zacząć dawać się we znaki bark oraz nadgarstek gdzie jedno i drugie ucierpiało podczas wspomnianego wtorkowego upadku. Trasa coraz trudniejsza a sił coraz mniej...wiedziałem już, że będzie ciężko dojechać z dobrym czasem a kilomterów przede mną było jeszcze spooooroo. Na 43km po drugim bufecie następował najtrudniejszy interwałowy element trasy – sztywne podjazdy oraz zjazdy na których nie dawało się odpocząć. Te 17 km do mety jechało mi się bardzo ciężko wręcz kryzysowo.


Wrażenia:
Tym razem mimo słabego wyniku (najsłabszy w tym sezonie) o trasie mogę się wypowiedzieć tylko w samych superlatywach. Było wszystko co powinna mieć trasa MTB – wymagające podjazdy, trudne zjazdy a krajobraz Puszczy Knyszyńskiej dopełniał wszystkiego.

No nic...trzeba się ogarnąć i walczyć dalej.


Wyniki:

Dystans: 60km
Czas: 3:12:35
Mega M3 – 83/117
Mega Open – 209/300
Spadek do sektora nr 4
Czas zwycięzcy kat. Na dystansie Mega: 2:11:41
Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 58.92 km (58.92 km teren), czas: 03:12 h, avg:18.41 km/h, prędkość maks: 49.90 km/h
Temperatura: HR max:186 ( 95%) HR avg:168 ( 86%) Kalorie: 3182 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Poland Bike Marathon - Góra Kalwaria

Niedziela, 3 lipca 2011 | dodano: 03.07.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 230 (4)

Od czego zacząć..? Może od tego, że nie ukończyłem tego wyścigu i nie zostałem sklasyfikowany.
No ale po krótce od początku...

Dlaczego Poland Bike? Dlatego, że najbliższe terminy w Mazovii kompletnie mi nie pasują w związku z czym chciałem pojechać coś w ramach treingu.
Od samego początku deklarowałem start na dystansie MAX ale z każdym deszczowym dniem przed godziną "0" byłem coraz bardziej zniechęcony i wyszło, że przed samym startem zmieniłem dystans na MINI.

Ze wzgledu na tą zmianę musiałem pojechać inaczej...na pełnym gazie od samego początku.

I tak też było...szybki płaski start spowodował, że po kilku chwilach znalazłem się na samym czubie z czołowką z mojego sektora gdzie nadawaliśmy mocne tempo czego skutkiem było oderwanie się od pozostałej grupy.
Było nas czterech gdzie po niedługim czasie zaczeiśmy doganiać zawodników, którzy wystartowali wcześniej z wyższych sektorów.

Jednak po około 10km zaczęły się kłopoty...
Pierwsze zdarzenie to przeoczenie zjazdu z innymi zawodnikami, z którymi wspólnie mocno pracowaliśmy na płaskim - i tutaj wielki minus dla organizatora za skandaliczne oznakowanie tego odcinka!!
Ta pomyłka kosztowała mnie jakieś 3 minuty straty zanim wróciliśmy na właściwy szlak.

Mimo tego noga podawała bardzo dobrze i wyprzedzałem kolejnych.
Jednak przez to straszne błoto zaczęły się problemy z korbą, która co jakiś czas blokowała się w związku czym musiałem nawet dwa razy zatrzymać się.

Kolejny i juz krytyczny pech dopadl mnie jakieś 7-8km przed metą...złapałem gumę a zapasu specjalnie nie zabrałem na ten krótszy dystans.
Niektórzy zawodnicy oferowali pomoc ale odmawiałem...nie chciałem już kręcić...nie miałem ochoty się spinać...poniosłem za duże straty.
Wróciłem do miasteczka Poland Biku na jakieś skróty komunikując sędziemy status: Wycofany.

Podsumowując...
Wszystko poszło nie tak...zaczynając od pogody kończąc na słabej organizacji i swoim pechu.
Gratulacje dla Damiana, który wygrał dystans MINI...mieliśmy okazję trochę pogadać przed i po starcie.

Pozdrowienia i podziękowania dla Izy, z którą zrobiłem kilka kółek rozgrzewki przed startem i za chęć pomocy na trasie ;), Pisząc tego posta nie znam jej wyniku...


Wyniki:

- Wycofany
Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 19.01 km (19.01 km teren), czas: 00:57 h, avg:20.01 km/h, prędkość maks: 45.90 km/h
Temperatura: HR max:185 ( 94%) HR avg:171 ( 87%) Kalorie: 944 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(13)

Mazovia MTB Marathon - Rawa Mazowiecka

Niedziela, 12 czerwca 2011 | dodano: 13.06.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 1135 (9)

Przygotowania:
Ostatnie siedem dni przed maratonem były dla mnie nie najlepsze - nabawiłem się jakiegoś uczulenia połączonego z gorączką. Po konsultacji u lekarza otrzymałem przykaz odpoczynku kilku dni od pracy więc we wtorek rano opuściłem Warszawę gdzie następnie udałem się do Sztutowa. Podczas tych dni faszerowałem się m.in. antybiotykami i czułem duże osłabienie mojego organizmu. W Sztutowie wyjechałem tylko dwa razy na trening. W sobotę powrót do stolicy, gdyż w niedzielę zaplanowany był wyścig na Mazovii.

Dojazd na miejsce:
Osłabiony i po wspomnianym ciężkim tygodniu jechałem do Rawy Mazowieckiej nastawiony niezbyt optymistycznie. Obawiałem się wyniku…myślałem nad strategią - jak zacząć i jak jechać wyścig. Na miejscu spotkałem swoich znajomych z teamu AKD Ride Or Die, do którego dołączyłem niedawno. Ludzie bardzo sympatyczni, których chyba polubiłem ;) Spotkałem również Che a następnie za jej pośrednictwem poznałem Goro oraz Niewe , z którymi wspólnie pokręciliśmy przed startem w ramach rozgrzewki.

Wyścig:
15 minut przed startem ustawiłem się w sektorze nr 4, w którym była jeszcze chwila aby zamienić kilka słów ze znajomymi wspólnej niedoli MTB :).
Start na płaskim, który był bardzo szybki i dynamiczny. Ten płaski odcinek miał długość ok. 3 km, na którym starałem się maksymalnie ustawić z przodu stawki swojego sektora aby wjechać w teren na dobrej pozycji.
Przez pierwsze kilkanaście km kręciło mi się dobrze jednak cały czas miałem wyższe tętno niż zazwyczaj przy tego rodzaju wysiłku. Bardzo mocno wytrącały mnie z tępa a nawet osłabiały doły, które licznie występowały podczas przejazdów przez pola – po maratonie mówiłem, że tylko krowich placków brakowało (a może nie brakowało?) :). Bardzo nie lubię takich tras, które mnie wręcz demotywują do dalszej jazdy! No ale nic - trzeba być „twartkim a nie mietkim” ;)
Chyba przy 30km doszła mnie Che, która coś do mnie mówiła i zachęcała do szybszej jazdy ale ja raczej nie byłem skory do rozmowy...sorki Che ;). Tego dnia nie mogłem jechać szybciej, jednak starałem się zachować dobry rytm...niestety co jakiś czas byłem wyprzedzany przez pojedynczych bikerów, którym starałem się utrzymać koła ale później puszczałem jadąc znowu swoim tempem. I tak do końca aż do samego finiszu, które bardzo lubię – na prostej, która prowadziła do mety rywalizowałem podczas sprintu z dwoma zawodnikami – z tej potyczki wyszedłem zwycięsko.

Wrażenia:
Wrażenia są mieszane mimo tego, iż osiągnąłem swój najlepszy wynik od dwóch lat jak ścigam się w Mazovii i awansowałem do sektora nr 3! Zatem jest progress co bardzo cieszy i motywuje na przyszłość.
Trasa jak dla mnie taka sobie, w której brakowało fajnych podjazdów a za dużo było przejazdów przez zakurzone pola obfitujące w liczne doły – wytrzęsło mnie strasznie.
Po prysznicu zjadłem jakiś niedobry makaron a później ponowne spotkanie z teamem AKD dla, którego zdobyłem punkty do klasyfikacji drużynowej.
Pogadałem również troszkę z Martą i Krzyśkiem a także z Norbertem.

Wyniki:

Dystans: 52km
Czas: 2:03:28
Mega M3 - 88/193
Mega Open - 248/505
Awans do sektora nr 3

Czas zwyciezcy kat. na dystansie Mega: 1:39:25

Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 52.00 km (52.00 km teren), czas: 02:03 h, avg:25.37 km/h, prędkość maks: 44.90 km/h
Temperatura: HR max:190 ( 87%) HR avg:175 ( 80%) Kalorie: 2211 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(15)

Mazovia MTB Marathon - Legionowo

Niedziela, 15 maja 2011 | dodano: 17.05.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 1000 (8)

Przygotowania:
Udział w tym maratonie był moim drugim startem w sezonie. Pomiędzy tym okresem dosyć intensywnie trenowałem a epizod z mocnym przeziębieniem nie przeszkodził to ostrego kręcenia. Zatem noga dobrze podawała przed startem.

Dojazd na miejsce:
Podróż do Legionowa przebiegała w miłej atmosferze przy relaksującej muzyce w tle. Dotarliśmy na miejsce ok. godziny 10.ej – zatem miałem jakąś godzinę na przygotowanie się do startu. Z nieba zaczęło kropić…

Wyścig:
Przed ustawieniem się do sektora nr 6 spotkałem CheEvarę, z którą wymieniliśmy kilka zabawnych zdań oraz życzyliśmy sobie powodzenia na trasie. Spotkałem również Martę, z którą się przywitałem.
Deszcz zaczął padać coraz mocniej ale nie intensywnie – było ciepło gdzie połączenie z wiosennym deszczykiem było bardzo przyjemne.
Przed startem nastąpiła chwila skupienia, uspokojenie oddechu, rozmyślanie nad rozłożeniem sił. Pięć pierwszych sektorów wystartowało, zatem czas na 6...ruszyłem...Początkowo trasa szybka bez większych utrudnień, aż bodajże do 13km gdzie był pierwszy podjazd przed bufetem. Dalej trasa obfitowała w dosyć piaszczyste podłoże, przy której wiosenny deszcz był naszym sprzymierzeńcem. Były liczne podjazdy interwałowe, które w pewnych momentach selekcjonowały zawodników oraz rozciągały stawkę przez co robiło się luźniej w dalszej części wyścigu. Noga kręciła bardzo dobrze i żwawo …jednak po 20km zacząłem odczuwać delikatny ból w mięśniu przywodziciela uda co powodowało dyskomfort podczas jazdy. Nie było to na tyle rażące aby konieczne było zmniejszenie tempa.
Ok. 25km dochodząc do kolejnej grupki zawodników zauważyłem CheEvarę, jedącą przede mną, która oddalona była o kilkadziesiąt metrów wraz z innymi bikerami. Jechałem na końcu tej grupki ok. 5km i dopiero na którymś z podjazdów nacisnąłem mocniej na „spdki” aby przywitać się z Ewą :D - chyba troszkę się zdziwiła, że do niej dojechałem (startowała z sektora 5) Pogadaliśmy troszkę na trasie i jak zwykle posmialismy się również:) Następnie zauważyłem, że Monikateż pocina kilka metrów dalej – i również nie omieszkałem się przywitać. Chyba mnie nie poznała na początku ale po chwili powiedziała „Zeti to Ty”?:)
I tak z dziewczynami wspólnie pokręciłem chwilkę aby następnie ruszyć troszkę mocniejszym tempem...po kilku km Che,na jakiś czas „doszła mnie” ale tylko na chwilę. Gdyby jechała Mega na pewno dotrzymała by mi kroku ale musiała to inaczej rozegrać gdyż czekał ją dystans Giga. Przez kolejne kilometry kręciło mi się bardzo dobrze i do samej mety utrzymywałem dynamiczne tempo. Jakieś 3 km przed metą zawodnik z nr 747 kręcił bardzo mocno – siedziałem mu na kole do samego końca i razem finiszowaliśmy – okazałem się mocniejszy... Po przekroczeniu lini mety podziękowaliśmy sobie za rywalizację gdzie kolega od razu wspomniał, że był przekonany że mnie urwie i wygra ten sprint - pomylił sie :P

Wrażenia:
Jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku. Noga kręciła bardzo dobrze mimo odczuwania lekkiego bólu przywodziciela uda. Osiągnąłem najlepszy Rating Kategorii do zwycięzcy (78,1%) od kiedy jeżdżę w Mazovii co przełożyło się na awans do Sektora 4. Oby forma była w kolejnych startach.

Jakże miło było spotkać dziewczyny na trasie - Che wygrała dystans Mega a Monika zajęła również znakomite 3 miejsce na Merga - Super!! Gratulacje!!

Wyniki:

Dystans: 48km
Czas: 2:05:23
Mega M3 - 101/194
Mega Open - 259/493
Awans do sektora 4

Czas zwyciezcy na dystansie Mega: 1:37:54






Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 48.00 km (48.00 km teren), czas: 02:05 h, avg:23.04 km/h, prędkość maks: 42.60 km/h
Temperatura: HR max:183 ( 83%) HR avg:164 ( 75%) Kalorie: 2084 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(19)

Mazovia MTB Marathon - Otwock

Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano: 04.04.2011Kategoria Zawody MTB
KOW: 1225 (8)

Przygotowania:
Można śmiało powiedzieć, że od 4 lat miałem pierwszą zimę bez poważnej kontuzji i długiej rehabilitacji. W związku z czym przepracowałem ją na tyle na ile pozwalał czas (siłownia, basen, stacjonarne kręcenie). Kondycyjnie jestem dobrze przygotowany ale to jeszcze nie to czego od siebie oczekuję no i wyszło szydło z worka…ale po kolei:

Dojazd na miejsce:
Pobudka 7.00. Następnie jajecznica z 5 jajek plus przygotowane kanapki aby się posilić jeszcze przed samym startem?. Następnie montowanie Mbike-a na dach auta plus torba z całym stuffem związanym z maratonem i byłem już gotowy do wyjazdu.
Podróż krótka bo zaledwie 35 km od mojego miejsca pobytu, w której towarzyszył mi „Skarb” :). Po dotarciu ma miejsce ok. godz 10 zaparkowaliśmy oraz rozbiliśmy "bazę" w jakimś przytulnym parku niedaleko stadionu na którym było całe miasteczko Mazovii oraz z którego następował start sektorowy.
Przebieranka, przygotowanie sprzętu, napoje, bidony i byłem gotowy do rozgrzewki. Po dotarciu na stadion spotkałem CheEvare. Zrobiliśmy wspólnie mały rozjazd przed startem, który był przesunięty o pół godziny do przodu więc mieliśmy trochę czasu. Następnie powrót z i ustawienie w sektorach.

Wyścig:
Start z sektora 5.
Po wyjechaniu ze stadionu na długiej prostej która rozpoczęła zmagania przesunąłem się na początek peletonu 5 sektora. Następnie utrzymywałem tempo aby nie szarpać, nie skakać a jechać w miarę spokojnie ale nie asekuracyjnie. Na 5 km straciłem już jeden z dwóch bidonów, który odpadł razem z wiekowym koszykiem zamontowany specjalnie na ten wyścig. Po prostu się złamał…stary badziew, który nie wytrzymał wstrząsów :D. Natomiast koszyk Speca to inna bajka…;).

Do 30km noga kręciła dobrze natomiast potem powoli łapały mnie skurcze w lewej łydce, które z pokonywanym dystansem nasilały się. Zatem musiałem zwolnić.
Trasa w dużym stopniu piaszczysta z momentami bardzo mokrymi i błotnistymi. Od 20km pojawiły się liczne zjazdy i podjazdy co było wielkim plusem tej trasy.

Końcowy finisz to walka koło w koło z bikerem z nr 655 gdzie wyszedłem z tego pojedynku zwycięsko wpadając na metę 4s prędzej ;).

Wrażenia:
Odczucia mam mieszane...po pierwsze skurcze, które mi dokuczały i nie pozwalały kręcić na tyle mocno ile bym chciał bo kondycyjnie czułem się dobrze.

Mimo powyższych dolegliwości wydawało mi się, że pojechałem i tak dobrze...że awansuje do sektora wyżej! Natomiast stało się odwrotnie i co mnie bardzo zaskoczyło...spadłem do sektora 6!
Od tego sezonu ścigam się w M3 (z największymi koksami) - strata do zwycięzcy kategorii to ok 42 minut przy Ratingu 72,6%. I chyba ten procent zadecydował o moim spadku.

Nowy rower spisał się wyśmienicie w warunkach bojowych. Słuchał mnie i robił to co mu nakazywałem! Bardzo mnie to cieszy:)
Jazda jest całkiem inna niż na zasłużonym Kellysie.

Odbyło się również małe spotkania "drużyny pierścienia" w którym uczestniczyli m.in. Izka, Siwy, których miałem okazję poznać oraz kantele.

Wyniki:

Dystans: 48km
Czas: 2:33:29
Mega M3 - 161/337
Mega Open - 395/871












Rower:MBike Renegade 0.6 Dane wycieczki: 47.40 km (47.40 km teren), czas: 02:30 h, avg:18.96 km/h, prędkość maks: 38.30 km/h
Temperatura: HR max:188 ( 86%) HR avg:169 ( 77%) Kalorie: 2567 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(21)

Mazovia MTB Marathon - Nowy Dwór Maz.

Niedziela, 26 września 2010 | dodano: 27.09.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 950 (8)

To była ostatnia punktowana edycja Mazovii w tym roku a zarazem również mój ostatni start w tym sezonie.

Mając w pamięci ostatni dosyć pechowy start w Mławie byłem bardzo zmotywowany i nakręcony. Wiedziałem, że jak się nic nie przydarzy niespodziewanego na trasie to osiągnę najlepszy swój wynik w tym sezonie...i tak też było :) mimo jednak jednej wywrotki. Incydent miał miejsce na pierwszym bufecie...minusem było usytuowanie bufetu na wąskiej leśnej drodze. Mój plan zakładał nie zatrzymywanie się i nie korzystanie z pierwszego postoju...zatem dalej naciskałem na „spdki” próbując ominąć „postojowiczów”. Niestety chcąc przejechać środkiem pomiędzy bikerami zahaczyłem o jednego z nich, który stał dosłownie na środku – upadek był nie do uniknięcia – na szczęście nie odczułem żadnych negatywnych fizycznych skutków, jedynie to połamany koszyk i zgubiony jeden z dwóch bidonów, który trzymałem w tylnej kieszonce; teraz sobie przypominam, że ktoś krzyczał „ej kolego, bidon!”, jednak wówczas myślałem, że to nie dotyczy mojej osoby ;).

Trasa szybka, momentami dosyć błotnista i mokra – zawierająca kilka podjazdów i zjazdów – jedno ani drugie nie sprawiło mi żadnych problemów a wyskakiwanie z siodła nie było konieczne w żadnym z wymienionych przypadków!
Noga kręciła dobrze...taktyka, którą założyłem sprawdziła się czego skutkiem – jak wspomniałem na samym początku – był najlepszy wynik w tym sezonie. Zatem nie mogę narzekać - chociaż byłem w stanie jednak mocniej kręcić ;)


Wyniki:

Dystans: 48km
Czas: 1:59:57
Mega M2 - 82/132
Mega OPEN - 334/570

Awans do sektora nr 5

Klasyfikacja Generalna Głowna M2 – 176/614
Klasyfikacja Generalna Mega M2 – 148/580


Podsumowanie 2010.

Mimo rekonstrukcji wiązadła w kolanie pod koniec listopada ubiegłego roku i to, że trudno rehabilitację po tak ciężkiej kontuzji nazwać przygotowaniami do sezonu - to jestem zadowolony ze swojej tegorocznej formy w tym roku.
Tegoroczna zima będzie wyglądała już inaczej a moim celem jest przygotowanie się do sezonu 2011 i osiągnięcia w nim lepszych wyników!


Arecky przed startem...zrelaksowany ;)


Rozgrzewka




Trochę Nas było...;)


w akcji...
[/url

Na mecie...
[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,135676,mazovia-mtb-marathon-nowy-dwor-mazowiecki.html]
Rower:Kelly's Salamander Dane wycieczki: 48.00 km (48.00 km teren), czas: 01:59 h, avg:24.20 km/h, prędkość maks: 46.90 km/h
Temperatura: HR max:189 ( 97%) HR avg:170 ( 87%) Kalorie: 1993 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Mazovia MTB Marathon - Mława

Niedziela, 22 sierpnia 2010 | dodano: 23.08.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 1200 (7)

Nareszcie suchy a nawet bardzo suchy maraton...no i miało być tak pięknie! Ale po kolei...

Podróż i dotarcie na miejsce:

Weekend w Mławie zapowiadał się słoneczny i bardzo ciepły co cieszyło, że w końcu wyścig odbędzie się w suchych warunkach! Dlatego też nie mogłem się doczekać startu.
Słoneczna, niedzielna pobudka to godz. 6.45, następnie tostowe śniadanko plus smaczne paróweczki z wody, które dały mi pełnego nasycenia:). Kolejnym etapem była podróż, która przebiegała spokojnie z relaksującą muzyką w tle...
Miasteczko Mazovii rozłożone było nad samym Zalewem „Ruda” gdzie przy tak zapowiadającym się gorącym dniu nie można było sobie wymarzyć lepszej bazy niż wyżej opisane. Dotarłem na miejsce o godz. 10ej, zatem miałem całą godzinę na przygotowanie się do startu...bez stresu, bez pośpiechu...


Wyścig:

Do ósmego sektora ustawiłem się ok. 10.50 zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. Atmosfera w sektorze bardzo miła i przyjazna w oczekiwaniu na start.
Strat pierwszego sektora punkt 11.00, kolejne ruszały w odstępnie 1 min. Zatem jakieś 8 min później znalazłem się na linii start/meta...odliczanie...3...2...1...Start! Ruszyliśmy...pierwsze ok. 1000m to lekki podjazd po asfalcie a następnie już zjazd do lasu. Mój plan zakładał aby zacząć spokojnie bez tzw. napinki...miałem jechać swoje i tak też zrobiłem.
Noga dobrze kręciła tego dnia a nawet śmiem napisać, że bardzo dobrze. Jak wspomniałem jechałem swoje ale dobrym stanowczym,równomiernym tempem bez szarpania i nie oglądania się na innych. Pierwszy bufet na 21km – nie zatrzymuje się, lekko zwalniam biorąc tylko od „bufetowych” butelkę wody, którą polewam kark oraz głowę przez kask aby schłodzić swoje ciało – słońce dawało się we znaki!
Mijają kolejne km trasy, która obfituje w liczne podjazdy i zjazdy...noga kręci żwawo i pewnie mimo wysokiej temperatury. 30km – myślę sobie: jest dobrze. 40km – dalej jest dobrze! Plan aby zacząć spokojniej niż zazwyczaj był strzałem w dziesiątkę! Na trasie wyprzedzam kolejnych zawodników z animuszem i chęcią walki! Od 41km zaczynam atakować na dobre – stromy, dosyć długi podjazd gdzie większość zawodników sznurkiem pchało rowery...a ja wymijam ich wszystkich kręcąc silnie na „młynku”. Uśmiecham się pod nosem bo wiedziałem, że ten dzień należy do mnie! Nie będzie kryzysów, noga nie przestanie kręcić i że jadę po najlepszy na swoje możliwości w tym sezonie wynik w Mazovii!!
43km!! – stało się!! Złapałem kapcia w tylnym kole!! Nagle to wszystko co miało stać się faktem legło w gruzach…tym bardziej, że nie miałem zapasowej gumy i pompki...tego dnia jechałem na żywioł bez plecaka z bukłakiem, w którym zawsze mam zapas. Musiałem zejść z roweru aby go tylko pchać...to co nadrobiłem zacząłem wręcz drastycznie tracić...wymijała mnie rzesza zawodników!! Pytałem ich co chwilę czy ma ktoś pożyczyć zapas i pompkę jednak słyszałem tylko „Przykro mi kolego, nie mam” Biegłem tak z rowerem ok. 1,5km tracąc nadzieje, że dojadę do mety...Nagle zatrzymał się zawodnik z nr 913 (Michał Niezgoda z MediaPrint Rally Team) – oddał mi swój zapas wraz z pompką!! Zabrałem się do szybkiej zmiany gumy...jednak pojawiły się problemy!! Pompka nie podawała dobrze powietrza do koła!! Masakra!! Szczęście w nieszczęściu dwóch bikerów z jednego teamu( nr startowy jednego z nich to chyba 1000) zatrzymało się nieopodal również z powodu awarii – pierwszy oddaje swoją „pompowniece” – nie działa – uszczelka nie trzymała! Dopiero podejście do trzeciej skutkuje sukcesem. Zakładam koło i ruszam z impetem! Cała akcja ze zmianą miała miejsce tuż przed drugim bufetem – ok. 10km przed metą. Ignoruję bufet pędząc ile sił do przodu...wyprzedzając jeszcze kilku może kilkunastu na ostatnich kilometrach.
Ok. 300m przed metą doszedł mnie z tyłu zawodnik z nr 593 a przed sobą miałem zawodniczkę (nr nie pamiętam) – siadłem jej na koło oglądając się za siebie wiedząc, że będę walczył na finiszu z 593. Był tuż za mną...zaczyna wyprzedzać...naciskam na „spdki”...wyrównujemy się jadąc ramie w ramie...593 zahacza o moją kierownicę czego skutkiem był strasznie wyglądający upadek...słyszę krzyki i jęki, pomyślałem, że człowiek się połamał...zwalniam, oglądam się za siebie jednak decyduje się zafiniszować wyprzedzając jeszcze zawodniczkę, która wcześniej siedziałem chwile na kole. Zaraz po przekroczeniu linii mety zsiadłem z roweru i pobiegłem w kierunku zawodnika, który upadł...na szczęście nic mu się nie stało a te jęki i krzyki były spowodowane ogromnymi skurczami, które uaktywniły się przy upadku. Niestety takie rzeczy się przytrafiają w ferworze walki…

Na mecie podziękowałem osobiście temu, który oddał mi swój zapas. Zgłosiłem to w biurze zawodów do nagrody Fair Play - Michał Niezgoda - mój wybawiciel otrzymał w nagrodę koszulkę od organizatora ;)


Wrażenia:

Wrażenia bardzo pozytywne mimo tego wszystkiego co mi się przytrafiło na trasie.
Z jednej strony cieszy bardzo dobra dyspozycja tego dnia z drugiej szkoda straconego czasu gdzie myślę, że było to na pewno ponad 15min a to jest bardzo wiele.
Oczywiście czuję rozczarowanie ale taki jest sport i nie wszystko da się przewidzieć.
Na pocieszenie awansowałem do 7 sektora…a mógł być 4?
Mimo wszystko i tak najlepszy wynik w tym sezonie w Mazovii.

Lokalizacja miasteczka była super! Trasa wyścigu bardzo fajna typowo interwałowa. Jedyny minus do lokalizacja drugiego bufetu – dopiero 10km przed metą. Powinien być zdecydowanie bliżej.

Po posiłku regeneracyjnym, pysznym cieście, soczystych pomarańczach gdzie to wszystko czekało na zawodników nadszedł czas na upragnioną kąpieli w Zalewie ;)
Następnie powrót do Warszawy.

Czas i wyniki:

Dystans: 55km
Czas: 2:51:36
Mega M2 - 112
Mega OPEN – 399

Klasyfikacja Generalna Głowna M2 – 209/558
Klasyfikacja Generalna Mega M2 – 173/523


...in action






Przed podróżą...






Zalew Ruda w pełnej krasie
Rower:Kelly's Salamander Dane wycieczki: 55.00 km (55.00 km teren), czas: 02:51 h, avg:19.30 km/h, prędkość maks: 49.12 km/h
Temperatura: HR max:189 ( 97%) HR avg:169 ( 87%) Kalorie: 2145 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Poland Bike Marathon - Węgrów

Sobota, 7 sierpnia 2010 | dodano: 09.08.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 1485 (9)

Przygotowania:

Od ostatniego mojego startu w Lublinie podczas Mazovii minęło jakieś półtora miesiąca. Kolejnym planowanym startem miał być udział w Poland Bike Maraton w Węgrowie i tak też się stało…
Okres pomiędzy Lublinem a Węgrowem przepracowałem na rowerze intensywnie w miarę swoich możliwości czasowych bo jak wiadomo pasja nie zapłaci za nas rachunków…
Przed startem w trakcie okresu treningowego noga kręciła dobrze…


Podróż i dotarcie na miejsce:

Standardowe czynności przedstartowe czyli wieczór poprzedzający start to przygotowanie sprzętu oraz pakowanie.
Pobudka 7 rano i obfite śniadanie plus dwie bułki z masłem i miodem, które sobie przygotowałem aby zjeść je po dotarciu na miejsce.
Wyjechałem spod hotelu o 8ej a dotarłem ok. 10ej.
Miasteczko Poland Bike’u umiejscowione było w bardzo malowniczym miejscu przy samym Zalewie nad Liwcem gdzie krajobraz otoczenia napawał optymizmem i chęcią bycia w tym miejscu. Napiszę jeszcze, że Poland Bike był połączony razem z Dniami Węgrowa.


Wyścig:

Planowany start miał być o godz. 11.00 jednak z uwagi na to, że dzień wcześniej przeszła nawałnica organizatorzy do ostatnich minut edytowali trasę maratonu. W związku z powyższym start przesunął się o 25min.
Zawodnicy ustawiali się w dwóch sektorach – ja ustawiłem się w drugim ale za to w pierwszej linii. Przed samym startem zostaliśmy połączeni więc znalazłem się wyrodku peletonu.
Sędzia podał sygnał: 3 min do startu! Napięcie rośnie...3...2...1...Start! Oczywiście wszyscy od samego początku ruszyli szybko i intensywnie …zawodnicy z pierwszego sektora mocno popędzili do przodu…zanim zjechaliśmy na główną trasę mieliśmy do pokonania rundę dookoła Zalewu i już na tym odcinku starałem się dojechać do grupy pierwszego sektora…udało się ale puls ponad 180!
Dystans to 3 rundy do pokonania (runda skrócona w ostatniej chwili ze względu na nawałnice) i w tym trzy razy przeprawa przez rzekę Liwiec z rowerem na plecach w wodzie po sam pas, która na długo pozostanie mi w pamięci – po prostu miodzio :). Trasa mokra z licznymi kałużami błotnymi na przemian las oraz łąki na których solidnie mnie wytrzęsło i wg mnie był to jedyny minus, występowały też asfaltowe odcinki płaskie.
Przez pierwsze dwa okrążenia jechało mi się naprawdę dobrze…noga była mocna i kręciła. Przebijałem się do przodu przeskakując na płaskim do kolejnych grupek…niektórzy Bikerzy nie chcieli dawać zmian na asfaltowych odcinkach czego dałem wyraz niezadowolenia do jednego z nich! Co innego z Panią z nr 62, której pomogłem na płaskim ale usłyszałem za to słowo „Dziękuję” :)
Niestety na rundzie trzeciej nagle noga już nie była tak silna i nie kręciła…zaczęły troszkę dokuczać skurcze…popełniłem błąd jadąc zbyt szybko w pierwszej fazie wyścigu..?Możliwe!
Musiałem zatem zwolnić i odpuścić…nie utrzymałem się w grupce z którą wspólnie jechałem. I tak samotnie wpadłem na metę…szkoda bo chciałem tam zafiniszować i zmierzyć się z kimś w sprincie :).


Wrażenia:

Pierwszy raz startowałem w cyklu Poland Bike Maraton i jestem bardzo zadowolony z organizacji jak i z wyniku chociaż jest mały niedosyt…
Bufety na trasie dobrze zorganizowane i wyposażone (banany, arbuzy, woda, napoje) i usytuowane w dobrym miejscu.
Miasteczko Poland Bike nad samym jeziorem co wpływa bardzo na in plus na konto PB. Oczywiście praktycznie każdy skorzystał z wykapania się w tym akwenie w tak ciepły i parny dzień.


Czas i wyniki:

Dystans: 52 km
Czas: 2:44:29
Max M2 – 14/25
Max OPEN – 54/79

Poniżej The Offspring - Defy You





















Rower:Kelly's Salamander Dane wycieczki: 52.00 km (52.00 km teren), czas: 02:44 h, avg:19.02 km/h, prędkość maks: 43.71 km/h
Temperatura: HR max:192 ( 99%) HR avg:171 ( 88%) Kalorie: 2828 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(14)

Mazovia MTB Marathon - Lublin

Niedziela, 20 czerwca 2010 | dodano: 21.06.2010Kategoria Zawody MTB
Obciążenie: 2180 (9)


Przygotowania:

Patrząc wstecz to ostatni tydzień przed startem w Lublinie nie przebiegał zgodnie z planem przygotowań. Przede wszystkim miała na to wpływ awaria sprzętu (urwana korba oraz przetarte tylne koło na obręczy) co w związku z tym rower stał w serwisie łącznie jakieś 3 dni – długo, ale w trakcie serwisowania wychodziły kolejne problemy. Zatem przed wyścigiem nie kręciłem za wiele…jednak byłem dobrej myśli.

Podróż i dotarcie na miejsce:

Pobudka 6.30.
Przygotowałem sobie obfite śniadanie (sześć parówek z wody – ale te cienkie) ;) - do tego tosty) aby sił nie zabrakło na trasie. Do tego przygotowałem dwie bułki aby je skonsumować przed samym startem.
Standardowo…praktycznie w całości spakowałem się dzień wcześniej więc pozostało mi tylko zanieść wszystko do auta oraz zamontować rower na dach.
Wyjechałem z hotelu ok. godz. 7.40 i czekała na mnie dwugodzinna podróż bo miałem do przejechania jakieś 180km.
Po dotarciu na miejsce gdzie bazą był Ośrodek wypoczynkowy MOSIR umiejscowiony nad samym Zalewem Zambrzyckim, przywitał mnie deszcze który z każdą minutą się nasilał. Wiadomym było z opisów trasy, że jest bardzo mokro a do tego ten deszcz…można było spodziewać się najgorszego.
No nic…zacząłem przygotowania do startu.

Wyścig:

Planowy start przewidywany był o godz. 11.15.
W sektorze nr 8 ustawiłem się chwilę po 11ej. Strasznie padało i do tego było zimno...chciałem już wystartować bo czułem jak przeszywa mnie chłód.
W końcu nastąpił start sektorów w odstępach co dwie minuty. Doczekałem się – wyruszyłem na trasę – Pierwsze 2km to jazda po asfalcie gdzie przesunąłem się na czoło peletonu z mojego sektora. Po tym dystansie nastąpił wjazd do lasu gdzie było bardzo mokro już na samym początku trasy. Przesuwałem się do przodu mijając kolejnych zawodników bo czułem się technicznie dobrze na grząskim, błotnistym podłożu. Co chwile jacyś kolarze przewracali się, ślizgali się, stawali rowerami w poprzek trasy spowodowane uślizgami tylnego koła. Mnie w początkowej fazie wyścigu omijały takie przygody co mnie bardzo cieszyło. Pomyślałem, że jak tak dalej pójdzie to osiągnę dobry wynik. Było strasznie ciężko, padający non stop deszcz, wiejący zimny wiatr i błoto, którego było tyle że nigdy w życiu tyle tego nie widziałem, dawało się we znaki nie tylko mi ale również sprzęt dostawał nieźle w kość.
W dalszej części wyścigu miałem dwa wypięcia z „espedeków” i przewrotki spowodowane upadkami innych zawodników. Podjazd na wzniesienie Boży Dar (przewyższenie 656m) było krytyczne dla sporej ilości bikerów.
Punktem kulminacyjnym w mojej sytuacji był 40km trasy przed drugim bufetem na którym zaliczyłem poważny upadek na zjeździe (początkowo myślałem, że złamałem obojczyk) - dodatkowo gdy leżałem na ziemi w błocie wjechał we mnie inny uczestnik tego maratonu „walki o życie” – wjechał we mnie konkretnie uderzając ze znaczną siłą w moją lewą nogę. Poczułem silny ból w kolanie gdzie w listopadzie ubiegłego roku miałem przecież rekonstrukcje wiązadła! Wstałem, początkowo byłem w lekkim szoku…krew z mocno otartego kolana leciała dosyć intensywnie no i lewy pośladek tez ucierpiał. Od tego momentu jechało mi się źle – noga bolała i dziwnie pulsowała, nie kręciła już tak żwawo a na dodatek przednia przerzutka zblokowała się – nastąpił brak możliwości używania pierwszego biegu (młynka), który był bardzo potrzebny w tych warunkach.
Czułem jak kryzys bierze górę nad wolą walki. Myślę, że straciłem co najmniej 30 pozycji i na dodatek te warunki – jednym słowem: RZEŹNIA.
Ostatnie 2km były już po normalnym podłożu (czyt. bez błota) a ostatnie 1000m to finisz po zupełnie płaskim wzdłuż alei. Właśnie na początku końcowego km doszedł mnie zawodnik spoglądając na mnie dając wyraźny znak (pojawił się uśmiech na jego twarzy) zapraszający do rywalizacji na tych końcowych metrach i był chyba pewien, ze skoro mnie doszedł to da radę. Gość pomknął do przodu przy dużej prędkości a ja za nim utrzymując jegokoło...na domiar tego z tyłu pojawił się inny finisher jadąc jeszcze szybciej. Doszedł nas a następnie zaczął wyprzedzać…nie zastanawiąjąc się wielew i jemu doskoczyłem do koła ale był szybszy i nie dałem rady utrzymać jego tempa…natomiast ten, który „wyzwał mnie na pojedynek” został daleko w tyle…chyba się przeliczył ;).

Wrażenia:

Jak napisał Cezary Zamana na stronie Mazovii był to chyba najtrudniejszy maraton w całej historii tego cyklu i wymagał silnego charakteru by ukończyć oraz odwagi, żeby stanąć na starcie tego wyścigu. Świadczyć o tym może fakt, że 80 zawodników nie dojechało do mety.
Dla mnie był to również najtrudniejszy maraton w jakim miałem okazję startować. Czuję niedosyt bo gdyby nie ten upadek byłoby znacznie lepiej.

Następnie pozostało mi nic innego jak tylko umycie się w jeziorze, pakowanie i powrót do Warszawy. A powrót? Powrót był kolejna męczarnią ale zaczynam się przyzwyczajać do tych korków.

Poniosłem też straty w ubiorze. Na miejscu pozostawiłem skarpetki, które podarły się jak również spodenki od kompletu Bianchi (mój ulubiony komplet) na których była wielka przetarta dziura na lewej stronie.
Dzisiaj pisząc ten tekst – jeden dzień po starcie – czuje się trochę obolały i poobijany. Po dotarciu do „domu” skorzystałem z usług pielęgniarki, która miała nocny dyżur aby oczyściła spore otarcia ;)

Czas i wyniki:

Dystans: 59 km
Czas: 4:02:22
Mega M2 – 62/81
Mega OPEN – 262/380

Klasyfikacja Generalna Główna M2 – 261/483
Klasyfikacja Generalna Mega M2 – 219/440


Rower:Kelly's Salamander Dane wycieczki: 59.00 km (59.00 km teren), czas: 04:02 h, avg:14.63 km/h, prędkość maks: 47.20 km/h
Temperatura: HR max:186 ( 97%) HR avg:159 ( 83%) Kalorie: 3718 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)